Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kało, że pojedziemy do Warszawy! — Jakto, nie wynikało? — powiada Lala — Jak ja mówię, weź strój wieczorowy, to znaczy, że jedziemy do Warszawy!
— Bardzo możliwe, że ona tak myślała! — przyznał pan Piekarski z uśmiechem.
— Ja też tak myślę! — potwierdził młody człowiek — Iście kobieca ścisłość wyrażania się.
— Ale Bratowi pan coś podobno mówił o rzeczach, że panu rzeczy odesłać mają, i do mnie pan obiecywał napisać.
— Ani mi się śniło! — zdziwił się Polata — Rozmawiałem na wyjezdnem tylko z Kryńką, Brata nie było.
— Aha! — mruknął pan Piekarski.
— Co — „aha“?
— Nic! Kobieca ścisłość! — odpowiedział emeryt — Widać, Krynia pana źle zrozumiała. Więc pojechaliście państwo do Warszawy.
— Cóż miałem robić? W najgorszym razie mogłem jeszcze tej samej nocy wyjechać spowrotem koleją. Nie wyjechałem. Była wspaniała kolacja, potem „dancing“.
Poeta umilkł.
— Kawki jeszcze, kochany panie, i koniaczku! — namawiał pan Piekarski — Nie najlepszy, skromny, krajowy i politurą trochę jedzie, ale — nie zaszkodzi.
Polata nie odmówił.