Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I wtedy dopiero zrozumiałem się stało biednej, udręczonej duszy, że nic z tego, co jest, nie istnieje poza tem Słowem.
Wtedy dopiero zbrodniarz, ujrzawszy niezmierzone życie, zawarte w Słowie, pojął, iż daleki od Niego i obcy Mu, przeciw Niemu zgrzeszywszy, nigdy nie żył.
I że czeka go męka konania i potępienie śmierci — bez życia.
Ogarnęła go rozpacz.


XXXVIII.

Kasieńka zmarniała, przybladła, nie miała humoru.
— Wiosna mnie męczy, a prócz tego bardzo wcześnie wstaję, więc wciąż mi się spać chce — usprawiedliwiała się ojcu — Ale wkrótce przyjdą ferje wielkanocne, cały tydzień, to trochę odpocznę.
— Anemja cię męczy! — biadał ojciec — A ja nic zrobić nie mogę. Biedactwo moje!
— Cóż mi pomoże narzekanie! — niecierpliwiła się Kasieńka — Opowiedz mi lepiej o Hollywood.
— O, dziecko, Hollywood! — wykrzyknął ze zgrozą pan Piekarski — Słońce, morze, palmy, szafir nieba cudowny, jak — jak w „Ojcu Zadżumionych“, kwiaty i owoce cudowne jak w raju,