Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przykładów wszystko zwyciężającej wiary choćby w przyrodzie samej? Przyjrzyj się pan tej „karmazynce“ ślicznej, jak pod tym parkanem zielonym ziemię grzebie. Widzisz pan, jak jej, jusze, korale na główce świecą... Grzebie, grzebie ziemię pazurami ostremi — ona, głupia, bez żadnych podręczników, bez nauczycieli, analfabetka ciemna — patrz pan! Znalazła — dziubie — znalazła se cosik i zjadła. Bez żadnej nauki — znalazła. Panie, człowiek jest mądry, uczony, wie, gdzie woda jest i że musi być tu a tu, uczonym specjalistom szukać jej każe, a ci, geologowie mądrzy, z kompasami, z przyrządami kosztownemi szukają i szukają i znaleźć tej wody nie mogą — zaś ta kura bez niczego znajdzie se to jedyne ziarenko pod ziemią, czy tego robaczka w ziemi schowanego. I ile pan takich dowodów i przykładów głębokich koło siebie codziennie masz pod samym nosem? Nie jest to najlepsze sanatorjum dla rozumnego człowieka — widok życia, które się nigdy nie poddaje i zawsze, do samego końca wierzy? Ale poco ja mam gębę napróżno strzępić, przecie pan sam wie. Co się zaś tyczy lekarza — to nie potrzebuję panu mówić. Ten pana jedynie może wyleczyć, przeciw któremu pan nabroił. Od tego się pan nie wykręcisz, ani gadania! Potem, jakbyś pan koniecznie chciał do lekarza pójść, żeby panu trochę nerwy nakręcił, czy jak tam, ale potem, bo on panu szprycką duszy nie wyleczy, ani sumienia nie przepłócze.