Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszystko, nie taję, ale — wiersz niech jej pan odda sam, pozwalam, będzie z pewnością chciała, żeby jej się pan do „sztambucha“ wpisał.
— Jeżeli pan —
— Ależ czy ona nie ma prawa? Czy pan nie ma? Przejdźmy na drugą stronę, po tamtej stronie wysiadają... A swoją drogą — ubrał mnie pan, e-le-gan-cko mnie pan ubrał! Chodź pan!
Tak zaczęła się bliższa znajomość między młodymi.
Stary aktor nie był z tego rad, bo niczego dobrego z tego dla córki nie wróżył. Małżeństwo z poetą — nawet gdyby się znalazły środki materjalne — kiepska historja! Stary znał poetów.
— Nieszczęśliwa miłość? — wzdrygnął się — Dziękuję bardzo! Szczęśliwa? Jeszcze gorzej! Nie, to nie ma najmniejszego sensu. Trzeba bardzo uważać i — Kasieńka musi przedewszystkiem skończyć szkoły. Zabronić?
Wzruszył ramionami.
— W okresie koedukacji i przysposobienia wojskowego w szkołach? Wogóle to rzadko kiedy miało sens, a cóż dopiero dziś... Ale — nie przesadzajmy. Tylko... Aj, Panie Boże! Potrzebne to te córki? Wolałbym już w razie koniecznej potrzeby mały zabieg chirurgiczny jak u praojca Adama: dać sobie poprostu żebro wyjąć. Ale te kłopoty...
A wtem zdarzyło się coś, co pana Piekarskiego raz na zawsze od tego kłopotu uwolnić mogło.