Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wygląda pan, jakgdyby pan był czemś przygnębiony.
— Odgadła pani. Nie to o wiadomościach, lecz o przygnębieniu. Jestem istotnie trochę przygnębiony.
To chciał jej powiedzieć, ponieważ jednak nie chciał, aby się martwiła jakiemiś domysłami, dodał:
— W ostatnich czasach myślałem dużo o swem życiu duchowem.
Nie było to kłamstwem, ale wolałby był o tem nie wspominać — w związku z nią.
Uśmiechnęła się do niego i tu uśmiech mówił:
— Nie martw się! Bądź spokojny! Wszystko będzie dobrze! Wierz!
Ale on zanadto dobrze znał opłakany stan swych „interesów“ duchowych, więc nie dał się tak łatwo pocieszyć i tylko westchnął.
Tymczasem ona mówiła głośno:
— Człowiek się często zanadto przejmuje. Nigdy nie jest tak źle, jak myślimy.
— Natomiast często bywa gorzej! — przerwał jej Polata — Pani mocno wierzy w Boga?
— Tak! — odpowiedziała panienka.
— To pani bogata! — rzekł młody człowiek.
— A pan nie wierzy?
Nie odpowiedział. Zato po chwili westchnął:
— Człowiek czasem nawet sobie nie wyobraża, jak strasznym jest nędzarzem.