Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ludzkiej. Tu jest też właściwie równia, ale podbita i uporządkowana przez kulturę, skutkiem czego ma inteligentniejszą, bardziej ożywioną minę. Patrzy rozumnie, bierze udział w pracy i w życiu człowieka, nie wieje z niej pustka, lecz raczej szeroko rozmachnięta, rozumna siła. Niech pan patrzy, jak pięknie spiętrzone są te poczciwe, rozmaicie czerwone dachy domów... U góry najjaśniejsze tony, niżej ciemniejsze i ciemniejsze. Akord
— A u dołu czerwień starego, burgundzkiego wina — dominanta!
— Pan zna się na muzyce? — zdziwił się Polata.
— Trochę! — odpowiedział stary — Jestem nawet takim sobie, skromniutkim kompozytorem. Komponuję czasem ilustracje muzyczne do sztuk teatralnych i do dramatów filmowych, czasem — dla kawiarnianych kapel — ułatwione, nieco odświeżone „Potpourri“ układam.
— Nic o tem nie wiedziałem! — rzekł, jakby usprawiedliwiając się, poeta.
— Nie przypuszczał pan — dodał starszy pan — Nic dziwnego. Nie wyglądam na kompozytora i — powiedzmy dla dokładności — zawodowym muzykiem nie jestem. Powiem panu — ale proszę, niech pan tego nie rozgłasza, bardzo proszę! — byłem kiedyś zawodowym aktorem kabaretowym i śpiewakiem, kuplecistą... Miałem nawet pewne imię, ale to było dawno i nikt już mego pseudonimu nie pamięta — prócz nielicznych starych przyjaciół w sferach teatralnych... Oni cza-