Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Będzie pan mógł przyjść tak — o pół do trzeciej?
— Proszę bardzo!
— Serdecznie panu dziękuję. Pan wie, gdzie mieszkam. Koło kościoła, u Matuszczaków. Czerwony domek parterowy.


XXIX.

Pana Piekarskiego zastał Polata w małym ogródku za domem.
Stary stał u płotu i patrzył na rozciągający się przed nim widok.
— Ładnie tu, co? — uśmiechnął się do poety.
Z małego wzniesienia, na którem stał domek, szeroko daleko widać było jakgdyby płaską, malachitową misę, zielone nizinne wgłębienie, pręgowane szaro i zielono. Z lewej strony wieś ogarniała tę misę swem ramieniem. Nad białemi i szaremi ścianami piętrzyły się tu dachy czerwone, różowe i bronzowo-czerwonawe, koloru starego wina Porto. Jak bogata kita w turbanie, sterczały w tej harmonijnie ścieniowanej czerwieni czarne sosny cmentarza. Na uboczu dumnie stał wiatrak. Brzeg misy szedł dalej znowu wzniesieniem, na którem w regularnych, równych odstępach, zdawałoby się wzdłuż prostej linji — szosy — wyrastały częściowo wierzby, częściowo drzewa owocowe. Z blasków białych odgadywało się na szosie koła rowerów ludzi, jadących przy