Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 78 —

poprostu. Spytałem tedy pewnego Japończyka, dlaczego, skoro przecież Japończycy są ludźmi tak jak i my, mają być tak zupełnie od nas odmienni.
— Na czem to polega? W czem różnica? — pytałem.
— Naprzykład — czy Polacy kochają swego Mikada? — zapytał w odpowiedzi Japończyk.
— Nie mamy żadnego Mikada!
Wzruszył ramionami i uśmiechnął się lekceważąco.
— Ale ja to mogę zrozumieć — tłumaczyłem mu. — I my mieliśmy królów. Ja wiem, co znaczy kochać swego króla.
— To jest co innego. Mikado jest ojcem narodu — powtórzył Japończyk frazes, który już tyle razy słyszałem.
Poprostu — jest to ubóstwienie narodu w osobie Mikada. Dogmat niewstrząśniony i usuwający się z pod wszelkiej krytyki.
Otóż, mimo wszystko, co się o Japończykach mówi i pisze, konstrukcja ich duszy jest religijna, co za tem idzie — hierarchiczna. W takim kraju, w takim narodzie socjalizm powodzenia prawdziwego mieć nie może. Nigdy nie zapuści korzeni w duszy narodu. Może być i jest modą, tak jak modnym dziś jest w Japonji europejski „habig“ — nic więcej. Ale proszę, zrozumieć: Góry, drzewa, rzeki, kamienie, nawet „przedmioty martwe“ w Japonji mają duszę (n. p. lalki) i są spokrewnione z bogami — bogiem, ojcem Japonji, jest cesarz — zatem przestać wierzyć w cesarza, podminować autorytet Mikada, znaczyłoby przestać wierzyć w Japonję, podminować autorytet Japonji. To już raczej popełniłby Japończyk „hara-