Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 79 —

kiri“. W życiu codziennem Japończyk uchodzi za strasznego materjalistę — o czem ja osobiście powątpiewałbym — ale wierzy bezwzględnie w swój naród. „Riksza“ japoński jest właściwie — z naszego punktu widzenia — pociągowem zwierzęciem. Gdyby Europejczyk został „rikszą“, zbydlęciałby niezawodnie. „Riksza“ japoński pozostaje mimo wszystko człowiekiem. Jego zawód nie poniża go. Jest biednym uczciwie. Oczywiście, wolałby być bogatym, nie uważa jednak, aby ubóstwo było dostatecznym powodem do rewolty. Z tego widać — a na Wschodzie rzuca się to uczciwie patrzącemu człowiekowi w oczy na każdym kroku — że punkt ciężkości życia u człowieka wschodniego nie leży w powodzeniu materjalnem, lecz w czemś, co znajduje się poza niem. W czem? W pracy. W radości tworzenia. Użycie, rozkosz, jaką daje bogactwo, to rzecz niepoważna. Człowiek, oddający się rozkoszy, jest tylko pijany, oszołomiony życiem. Rozkoszą istotną jest praca — zaś w tem najbiedniejszy „riksza“ czy „kuli“ równy jest Mikadowi — bo wszyscy w ten sposób w miłości tworzą jedną wielką Japonję, która jest bogiem, czyli — żyją ku większej chwale Boga. Jakże takiemu narodowi może przemówić do serca „materjalistyczna koncepcja dziejów“ i jakże można poważnie mówić o szerzeniu się socjalizmu na takim gruncie?
W głębi wielkiego parku, za pilnie strzeżonemi murami, mieszka cesarz Joszi-Hito. Jego ojciec, słynny Mutsu-Hito, znany dziś pod pośmiertnem imieniem Meidżi, słynny zwycięzca w dwóch wojnach, chińskiej i rosyjskiej, w których Japonja pierwszy raz dała dowody swej siły, był jeszcze nietykalnym władcą starego stylu. Kultura nowoczesna nie tknęła