Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 204 —

wyraźnie. Lubili hazard — i jeśli w kilku obstąpili dziewczę miłe a niezbyt melancholijne, licytowali je między sobą dla jej niezaprzeczonej korzyści, zważywszy, iż nie brak między nimi chłopców bogatych.
Jednak — trudno się było z nimi zżyć. Zwłaszcza Australczycy i Amerykanie mają swe własne, bardzo szerokie pojęcie wolności, krew gorącą i rewolwery u pasa. Mimo, iż policja londyńska jest i taktowna i zręczna, nierzadko wybuchały zatargi, które zmieniały się w krwawe boje pozycyjne a kończyły się formalnemi szturmami, po których dziesiątki trupów zostawały na placu. Gdzieś w marcu podczas takich bojów Amerykanie zdemolowali gmach policji na Bow-street, przypłaciwszy to 21 trupami i garścią rannych. W ten sposób stworzyli odpowiednie “pendant“ do domu, który na tej samej ulicy w pobliżu tegoż samego gmachu policji zburzyli swego czasu Niemcy podczas jednego ze swych „rejdów“ aeroplanowych. Dziś jest w tej ulicy przynajmniej jakaś symetrja. Czy te starcia były zwykłemi tylko „bitkami“ między policją a ludźmi przywykłymi do gwałtowniejszego trybu życia, czy też miałoby to i inny, może głębszy podkład — nie wiem.
Jednakże — było w tem wszystkiem coś charakterystycznego.
Przewalające się po Strandzie tłumy żołnierzy, głośne i pewne siebie, ignorowały zupełnie oficerów. Usposobione były bardzo republikańsko. Kiedy, rozmawiając z jednym z żołnierzy, zwróciłem jego uwagę na to, iż po wojnie pozostał w Europie już właściwie tylko jeden król na większą skalę, żołnierz kiwnął głową, uśmiechnął się i rzekł:
— O tak, pozostał jeden tylko — Lloyd Georges!