Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 197 —

pochylona nade mną ciemna twarz marynarza japońskiego i szum potopu, który rankiem puszczano na wszystkie pokłady.
Wśród flag sojuszniczych, jakiemi ozdobiono salon „Jokohama-Maru“ jest i nasza flaga z pięknym białym orłem legjonowym, w bibljotece jest „Pan Tadeusz“, utwory Szopena i pewny jestem, że jeśli na pokładzie tego statku zjawi się jaki Polak, usłyszy najniespodziewaniej w świecie od żółtego, cichego „boy’a“ czy od którego z oficerów zapewnienie, że „Porando“ (Polak) — good man, Porando — Nippon — brothers! — przyczem dwie małe, ciemne ręce, zahczywszy się palcami o siebie, pokazywać będą nierozerwalny związek.
Ileż to razy biedni, niemuzykalni Japończycy burzliwie oklaskiwali w salonie tak niedostępne i obce ich uszom „Boże, coś Polskę!“ Ileż razy ja wyłem wraz z nimi ich odwieczne, szanowne, lecz zupełnie mi niezrozumiałe „Kimigayo!“
„Jokohama-Maru“, kołysko mych marzeń o powrocie i snów o nowej, zmartwychwstałej Polsce, minjaturowa Japonjo, tak śmiało roztrącająca fale obcych mórz — „sajonara!“ Niech ku domowi prowadzą cię te same tęcze, jakie u boku twego biegły, kiedy ze wspaniałości mórz południowych, błękitnemi ogniami usianych, szłaś ku dalekiej i zimnej a krwawej północy.
W Londynie byłem tydzień.
Mieszkałem za drogie pieniądze w drugorzędnym hotelu, w pokoju nieopalnym, źle oświetlonym i nieprzyjemnym. W Anglji, podobnie jak we Francji, we Włoszech i w Japonji, Polak w zimie dygoce. Zima w tych krajach nie jest bardzo ciężka, więc mieszkań na nasz sposób opalać nie warto — zwłaszcza, jeśli się nosi grubą i ciepłą bieliznę. Anglicy płaszczów uży-