Strona:Jerzy Bandrowski - Pielgrzymi.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

twoi są w legjonach Piłsudskiego. Wybacz, ułatwię ci. Jeśli, mając rodziców we Lwowie, wyjechałaś do Rosji, to prawdopodobnie dlatego, że... no... musiało cię tu coś ciągnąć, czyż nie?
Dziewczyna zmięszała się i zaniepokojonemi oczami, jakby przestraszona, patrzyła gdzieś przed siebie. Gdy po chwili zaczęła mówić, niski i głęboki jej głos drżał z lekka:
— Nic, ale to zupełnie nic mnie tu nie ciągnęło — odpowiedziała. — Przyjechałam przypadkowo.
— Jakże można było tak lekkomyślnie rzucać rodziców?
— Myślałam, że jadę na parę tygodni wszystkiego, na dwa miesiące. Cóż ja wiedziałam?
— Ześ się puściła w taką podróż bez pieniędzy, bez znajomości...
— Przyjechałam tu z Wandą Zielińską, przyjaciółką Zosi... Jechała do Kijowa, aby towarzyszyć swemu narzeczonemu, który nie chciał służyć w wojsku austrjackiem... Namówiła mnie, abym jechała razem z nią...
— Więc to tak! — uśmiechnął się Zaucha. — Przepraszam cię, zrobiłem ci może przykrość swem pytaniem...
— Ale nie koniec na tem — mówiła, nie słuchając go Helenka, posępna i z chmurną twarzą. — Ja dom opuściłam rozmyślnie, a właściwie — już dawno domu żadnego nie mam.
— Nie rozumiem...
— Przypominasz sobie może tę damę, z którą ojciec swego czasu...
— Owszem, istotnie coś tam było...
— Otóż ojciec nas porzucił... Przykro mi mówić... Mama w ostatniej nędzy, ojciec nie myśli o niej... Wszystko dla tamtej... Zrozumiej, co za upokorzenie! Patrzeć na to nie mogłam i postanowiłam wyjechać... Sama starać się o siebie... Zrobiłam