Strona:Jerzy Bandrowski - Pielgrzymi.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

styczne historje, a tu rzecz jest zupełnie prosta! Wybuchła wojna — pojmij pan — stało się nieszczęście, które ludzi nie przygotowanych zaskoczyło w pierwszej chwili i rzuciło daleko na obczyznę. Następstwem tego jest cierpienie i bieda, w której wygnańcy, wierz mi pan, zatracają wszelkie pierwiastki ideowe. Przyglądnij się pan tym „pielgrzymom" choćby w naszej gminie: Kuchnia stale jest pełna, kaplica służy do parady. Do roboty ludzie się nie kwapią — ale przed konsulatami i patronatami wystają całemi tygodniami jak wyjące wilki, gorzej, jak głodne psy. Z lekceważeniem mówią o chłopie rosyjskim, ale spojrzyj pan, jakie to wszystko zaniedbane, jakie brudne. Czy pan sam nie widzi tych nigdy nie wysychających przed domami kałuż brudnej wody i pomyj? Pielgrzymi! Nie, nędzarze! Nie był to bardzo dostojny materjał ludzki, ale tu deprawuje się jeszcze bardziej. Proszę się przyjrzeć młodym dziewczętom, jak one obsiadają tego lokajczuka hrabskiego, Dyr-cza, jak wlepiają w niego rozmiłowane oczy i adorują go, szczebioczą mu przypochlebnie, dlatego że pan Dyrcz jest szafarzem łask, cukru, mleka, sznycli, nafty...
— Biedactwa! — szepnął Zaucha. — Widzisz pan, właśnie dlatego należy ludzi tych zbudzić, podnieść ich. Panu się zdaje że to taka strasznie trudna rzecz? Nie! Lub niepotrzebna? Też nieprawda, bo to przecież właściwie dziś obraz społeczeństwa polskiego, przywalonego nieszczęściem. Mały człowiek, nędzarz, dziad duchowy, uciśniony, karjerowicz, niepoczciwy sługa, nawet oszust, nawet złodziej — to wszystko jeszcze jest wciąż moje, bo to jest także Polska. I jest w tem dusza polska, której nie wolno zaniedbywać i nie wolno jej wstydzić się ani się nią brzydzić.
Urwał, lecz po chwili namysłu mówił dalej:
— Zrozumiej-że, poeto, że to, co było przed wojną, już się skończyło. Przedwojenne czasy umarły na zawsze. Dziś wojna wykuwa nowego człowieka.