Strona:Jerzy Bandrowski - Pielgrzymi.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale naród polski nie jest bóstwem jak Chrystus, więc dusza jego, pielgrzymując po otchłani, zbłądzić może, i byłby odwleczony powrót jej do ciała i zmartwychwstania.
Odczytujmy więc ewangelją Chrystusa.
I te nauki i przypowieści, które zebrał chrześcijanin pielgrzym z ust i pism chrześcijan Polaków, męczenników i pielgrzymów.
Niwiński oparł się łokciem na stole i pykając zcicha z fajeczki patrzył na Zauchę. Wreszcie zaczął mówić:
— Mój panie, jaki „pielgrzym", co za „pielgrzym", niechże się pan temu lepiej przypatrzy. Kogoż to pan ma w gminach? Są chłopi, ewakuowani przez władze wojskowe, ludzie, którzy nie myślą o żadnej abstrakcyjnej Polsce, lecz o domu. Są Polacy antyniemieckiej orjentacji, których z domu wypędziła obawa przed represjami władz austrjackich. Przyznaję, jest trochę emigracji ideowej, ale czyż nie więcej takich, którzy opuścili teren wojny dla łatwych zarobków i dostatniego życia w Rosji? A może ambicja i chęć odgrywania jakiejś roli politycznej nie wchodzi też w rachubę?
— Cokolwiekby było — rzekł Zaucha — wszyscy stoimy dziś na tejsamej drodze, która na tak niebotyczne wyżyny poznania zaprowadziła naszych dziadów i pradziadów. Stoimy na drodze świętej. Przed nami, jak słupy ogniste, idą duchy promienne naszych poetów i proroków. Może być, że uciekliśmy tylko z płonącego domu, żeśmy świadomie na pielgrzymkę i poszukiwanie Polski nie wyszli, ale przeznaczenie postawiło nas na tej drodze.
— Doktorze, doktorze! — przerwał mu łagodnie Niwiński. — Gdzież to pan Polski chce szukać? Za Wołgą, za Uralem? Cóż to znów za jakieś rosyjskie „bogoiskatielstwo" na bosaka!
— Nie rozumiesz mnie pan! — z żalem wykrzyknął Zaucha.
— Bo mi pan opowiada niezrozumiałe, fanta-