Strona:Jerzy Bandrowski - Pielgrzymi.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a stojąc na swej lotnej i świecącej trybunie, wołał z gwizdem i jękiem wichru:
— Wyjęliśmy z pochew pałasze jasne i przysięgliśmy na nie. Miałeś broń w ręce — czemu nie przysięgałeś?
Z głębi duszy, wielkim krzykiem, odpowiedział mu na to Zaucha:
— Ja, Józef Zaucha, oficer Legji Wschodniej, nigdy przysięgać nie będę wierności wrogom mego narodu i tyranom. Tak mi Panie Boże dopomóż!
A żołnierz z trybuny napowietrznej wołał:
— Rozum przeciwstawiasz czynowi, tętniącemu krwią poległych bohaterów. Wiesz, że my zrodziliśmy ten czyn. Przez śmierć tych bohaterów — jesteśmy. Zaprzeczysz ?
— Tak jest. Jesteście i bijecie się. I my się tu bijemy — też. Wojna domowa, tak? Wojna rodzi żołnierzy — krzyczał Zaucha. — Cześć żołnierzowi za krew i męstwo!
Wiatr gwizdnął wściekle i zrzucił z za mgły:
— Stajesz przeciwko nam!
— Przeciw tyranom 1
— Po stronie barbarzyńców!
— Po stronie wolności i zwycięstwa.
Znowu u boku Zauchy, zjawił się szary żołnierz. Szedł i mówił:
— Wiesz bardzo dobrze o tem, że wszystkich odrazu pobić nie możemy. Kulturalnie ci tu stoją niżej od nas, są dzicy, a niemniej od tamtych przewrotni. To ziemia niewoli i ucisku.
— Dobierasz sobie sprzymierzeńców, co?. Pewnych, odpowiednich. A ja patrzę, po której stronie świętsza prawda — i to mój sprzymierzeniec. A ta ziemia — jeszcze nie znana. Młoda jest.
— Wierzysz w Słowiańszczyznę? Niema jej!
— Niema jej! Ale świat cały się jej boi i niszczy ją!
— Mistyczne nonsensy! — uśmiechnął się żołnierz. — Literatura.