Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Bandrowski - Osaczona i inne nowele.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

milieu! Środowisko, które wydało Brouwera, Ostade, Breughelów u nas jest, ale Brouwerów i Breughelów niema, ot co!
Zaczęła się ogólna rozmowa o sztuce. W tych kwestyach Wicia pogląd zawsze się różnił od poglądów wuja Józefa.
— Może-by Wicio zagrał co na fortepianie! — zaproponowała pani Walerya, widząc, że młody malarz zaczyna się gorączkować. — Wuj tak lubi.
Wicio w stał i usiadłszy w ciemnym salonie przy fortepianie, zaczął grać którąś z „Pieśni bez słów“ Mendelsohna. Ton miał mały, ale dźwięczny, grał czysto i równo.
Tak się „zagrał“, że nie zauważył, kiedy wuj w stał od stołu i poszedł z dziećmi na górę. Kiedy przestał, w stołowym pokoju było cicho.
— Wiciu! Nie grasz już?
— Nie.
Pani Walerya siedziała w jadalni na kozetce, pod piecem; otuliła się swym szarym pledem tak, że z fałdów widać było tylko jej białą, drżącą rękę, trzymającą zgaśnięty papieros.
Wicio zaczął się z nią żegnać.
— Idziesz już spać?
— Nie, sądzę tylko, że wujeńcia ma zamiar położyć się.
— O, ja się kładę bardzo późno.
— Mimo choroby?