po jakimś czasie wyjechał na małym huculskim koniku, używanym przez wuja do podróży po górach. Pani Walerya chciała go spytać, kiedy wróci, ale Wicio, niezauważywszy jej znaków popędził konia i wyjechał drobnym truchcikiem za bramę.
Pani Walerya zamknęła się w swoim buduarze. Próbowała czytać — nie mogła, nie rozumiała ani jednego zdania.
Stanęła w oknie.
I znowu taki cudny dzień i znowu to powietrze, tak krystalicznie czyste, że widać w niem każdą gałązkę niedalekich świerków, każdą szyszkę wyzłoconą przez słońce. I znowu to niebo błękitne, roześmiane, to życie naokół, takie bujne, bezwzględne.
— Nie rezygnować! — mówił wczoraj Wicio na cmentarzu.
Wicio jest wrażliwy i bystry obserwator. Niezawodnie zrozumiał już sytuacyę. Dotknęło go trochę, że go wezwano jakby niańkę do Adasia, ale on pojmie przecie, że jestto tylko dowód zupełnego zaufania. Pomocy nie odmówi.
— Nie rezygnować!
Jestto nietylko potrzebą serca pani Waleryi, ale jest nawet jej obowiązkiem. Pominąwszy ambicyę, musi ratować syna. Ojciec źle robi, że Adasia wprowadza w dom tej — Träncken... Świat może mówić co chce... Jedni mogą tę kobietę uważać za jego kochankę, drudzy za przyjaciółkę i jedni i drudzy mogą się mylić... Pewnem jest tylko to, że ta kobieta
Strona:Jerzy Bandrowski - Osaczona i inne nowele.djvu/39
Ta strona została przepisana.