Strona:Jerzy Bandrowski - Osaczona i inne nowele.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wydarła żonie serce męża... Nie wolno dzieciom zaprzyjaźniać się z wrogiem własnej matki, bo tym sposobem nświęcają wszystkie krzywdy, matce wyrządzone.
— Co ja zrobię? — pyta się pani Walerya.
Puścić chłopca do miasta — to ojciec odda go do pani Träncken. I gdyby nawet Adaś u niej nie mieszkał, to i tak przysiadywałby u niej całymi dniami, bo to przyjaciółka ojca. A to byłoby przecie potworne.
— A on tego chce! — myśli pani Walerya o mężu. — Nie jegoż-to słowa? Nie robię tego, co uważam za złe, a czego nie uważam za złe, robię i nikomu z tego sprawy nie zdaję. — A on tego za złe nie uważa, on się ze mną nie liczy, on do niej Adasia wprowadzić chce...
Poświęcić się!
Mogłaby, ale nie dla niej, nie dla Träncken. Jestto kobieta lekkomyślna, niedobra... Jej wpływ na młodego chłopca będzie szkodliwy. Wyrośnie z niego taki utylitarysta, jak ojciec.
Co zrobić?
Wtajemniczyć we wszystko Adasia — znaczyłoby, wzywać dzieci do walki z ojcem. — Tego robić nie można.
Gdyby go usunąć choć teraz z pod jej wpływu, zyskać na czasie... Być może, że udałoby się zatrzymać go jeszcze na rok w domu.
Nie zapraszała tego roku naumyślnie nikogo ze starszych. Obecność starszych wujów lub ciotek