Strona:Jerzy Bandrowski - Osaczona i inne nowele.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i mógł puścić się w dalszą drogę, słońce stało wysoko na niebie. Do dworu przyszedł na kilka minut przed obiadem.
— Ty już z powrotem? — spytała zdziwiona pani Walerya.
— A już. Niema tam dla mnie nic do roboty.
— Sądziłam, że zostaniesz z Adasiem.
— Ja byłbym z nim został, ale on nie chciał zostać ze mną. Miał zamówioną partyę, potem czekano go u pani Träncken.
Wujenka skrzywiła się nieznacznie.
— Nie wiem, cobym za to dała, żeby Adaś przestał bywać u pani Träncken. To towarzystwo dla niego zupełnie nie odpowiednie.
— Jestem tego samego zdania — potwierdził Wicio. — Powierzchowna błyskotliwość tego towarzystwa dobra jest dla ludzi, którzy umieją rozróżnić paradoks od prawdy. Ale Adaś bierze wszystko na seryo.
— Ojciec chce oddać go tam na pensyę. Doprawdy nie rozumiem... Wuj ma swoje ekstrawagancye... Ja osobiście nie mam nic przeciw pani Träncken, ale nie uważam, aby jej dom był odpowiedni dla młodego, uczącego się chłopca.
Ale Wicio głodny i znużony „pokonywaniem złośliwości przedmiotów martwych“, nie okazywał zbyt wielkiej ochoty do rozmowy.
Obiad minął w milczeniu. Po obiedzie Hela za siadła do fortepianu a Wicio zniknął w stajni, skąd