Strona:Jerzy Bandrowski - Osaczona i inne nowele.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bójcie się mnie, „soyons bons amis“, i ja się lubię czasem zabawić, jestem przecie towarzyski. A oto reprodukcja jego portretu pendzla jednego z najlepszych malarzy, sławnych i wziętych; umieszczono ją w tomie jego studjów i szkiców literackich; heljograwura przedstawiająca z profilu jego głowę. Twarz pobłażliwie, ale i trochę ironicznie uśmiechnięta, włosy znowu długie — było mu z nimi do twarzy — w tył odgarnięte i gładko zczesane, bujna broda nadaje głowie poważny, męski charakter, na nosie złote okulary. I tak dalej, aż do tej fotografii przedstawiającej go, jako przeszło sześćdziesięcioletniego starca, z mądrym i pogodnym uśmiechem na twarzy okolonej miękkim, srebrnym zarostem...
Gdy tak patrzył na swoje podobizny, przyszło mu na myśl, że on, który tyle pisał w życiu o drugich, mógłby raz napisać też coś o sobie, zwłaszcza, że choć te wszystkie podobizny przedstawiały jednego człowieka, nie łatwo było znaleźć ideę, któraby je wszystkie spoiła. Toż samo było z książkami... Nie wszystko dało się wyrazić, dużo opuszczono, pominięto, zapomniano...
Wówczas postanowił spisać swoje wspomnienia.
Wziął się do tego porządnie i systematycznie. Zgromadził cały materyał, uporządkował odpowiednio korespondencyę, wyszukał wszystkie drobne artykuły, rozprószone po pismach, ułożył sobie dokładnie cały porządek chronologiczny i co niedzielę,