Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Bandrowski - Osaczona i inne nowele.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Oto widzi 24-letniego młodzieńca z wesołą, czupurną miną; z pod miękkiego kapelusza z szerokiemi skrzydłami wymykają się długie, kręcące się włosy i spadają na czoło. Wygodna ta czupryna nie była, ale niech wiedzą filistry z kim mają do czynienia. Krawatka oczywiście bardzo fantastycznie zawiązana. Dalej młodzieniec a właściwie mężczyzna dojrzały, starannie ubrany w rękawiczkach i twardym kapeluszu na głowie. Miał w tedy 27 lat i odziedziczył parę tysięcy, po jakiejś dalekiej ciotce. Postanowił wtenczas skończyć uniwersytet i robić karjerę uniwersytecką. Zdał doktorat, był asystentem, dużo bywał. Powiedział sobie w tedy: Kiedy wleziesz między wrony, musisz krakać jak i one. Ostrzygł włosy; nie chciał już wyglądać jak literat, ale jak zwykły, porządny człowiek. Na siebie z poprzedniej fotografii patrzyłby z pobłażaniem i życzliwością, ale nie chciałby zanadto do siebie się zbliżać, nie wiedząc, czy ów dwudziestoletni gienjusz nie poprosi go o pożyczkę. A potem widzi się trzydziestoletnim mężczyzną. Orano wówczas w teatrze jego komedyę. Musiał wrócić do literatury, bo pieniądze ciotki Malci wyczerpały się, a pensya asystenta nie wystarczała. Rozmachnął się wtedy, żeby odrazu dostać się na Parnas. I udało mu się. Komedya miała duże powodzenie. Na fotografii siedzi w fotelu, w ręce trzyma papierosa, mina poważna, ale w pozie pewna nonszalacya, jakby chciał powiedzieć: Zstępuję do w as z wysokości, ale nie