Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Bandrowski - Osaczona i inne nowele.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie wierząc własnym oczom obejrzała się.
Róże leżały o dwa kroki od niej, a młody człowiek o szafirowych oczach oddalał się szybko. Podniosła kwiaty i uciekła.
A kiedy na drugi dzień szła do szkoły, spotkała go znowu na tem samem miejscu. I znowu trzymał w ręce purpurowe róże, i znowu je upuścił, przechodząc koło niej.
— Musi być bogaty! Kwiaty w zimie są drogie! — wnioskowała Niusieńka, gdy i na trzeci dzień zgubił dla niej kilka róż.
Podobały się jej jego smutne szafirowy oczy, podobały się jej jego kształtne, bladoróżwe usta, ledwo dostrzegalnym grymasem bólu ku dołowi ściągnięte... Ale najbardziej podobało jej się to, że ma wielbiciela i codzień świeże kwiaty...
Po jakimś czasie przyzwyczaiła się do tego i niecierpliwiła się, jeśli młodego człowieka nie spotkała na tem samem miejscu, co zwykle. A potem — znowu to „gubienie“ kwiatów, i znowu to schylenie się pensyonarki do żartobliwego ukłonu podobne...
Zastanawiała się jakiś czas nad tem, kim-by mógł być ów młody nieznajomy, ale nie mogąc odgadnąć, przestała się nim zajmować.
Przypadkiem weszła raz do jednego z pierwszorzędnych magazynów konfekcyi damskiej i — znalazła tam za ladą swego nieznajomego z szafirowemi