Strona:Jerzy Bandrowski - Osaczona i inne nowele.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

oczami... Ujrzawszy ją, poskoczył ku niej, porzucając inne klientki.
Odkrycie incognita wielbiciela nie zmieszało jej, przeciwnie myśl, że ubogi subjekt sklepowy trwoni dla niej swą szczupłą płacę na drogie kwiaty, rozrzewniła ją...
Po jakimś czasie rodzice Niusieńki przeprowadzili się i Niusieńka chodziła do szkoły inną drogą. Ustały spotkana na ulicy. Za to Niusieńka zaglądała częściej do sklepu, w którym pracował ukrywający się przed światem książę o szafirowych oczach.
Ale, choć Niusieńka miała drobne „nózie“, nie było jej pisane siedzieć długo na miejscu. Pojechała z mamusią za granicę, daleko... Po drodze przedstawił się Niusieńce i jej mamie jakiś bardzo opalony pan z czarną brodą, z ogromną brylantową szpilką w krawacie, z ciężkimi pierścieniami na rękach. Wracał z południa, gdzie właśnie był sprzedał jakieś kopalnie, miał dużo pieniędzy i chciał się koniecznie z Niusieńką żenić. Pokazywał mamie gruby plik banknotów, ale Niusieńka nie chciała wyjść za niego, bo miał paskudne przyzwyczajenie obgryzania paznokci. Mąż z obgryzionymi paznokciami — fi donc, do czegóż to podobne! I dużo, dużo Niusieńka jeździła z mamusią po świecie.
Zakochał się w niej znowu jeden młody człowiek, o wielkich turkusowych oczach, pięknie złotemi rzęsami ocienionych, z ogromną, kędzierzawą, złotą grzywą. Nie był wprawdzie bardzo bogaty,