Strona:Jerzy Bandrowski - Osaczona i inne nowele.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiejska. W najmniejszem zdarzeniu dopatrywała się proroctwa, lub symbolu, starając sobie w ten sposób uzasadnić i wytłumaczyć swoje przeczucia. Ucieczka pszczół dotknęła ją bardzo boleśnie, uważała to za złą wróżbę. Zdawało się jej, że każde zdarzenie ma swój jakiś ukryty sens, jakąś naukę dla ludzi, którzy nie umieją wczytać się w te znaki tajemne i lekceważą je, dumni ze swej siły i powodzenia. I ona się śmiała, kiedy przed kilku laty matka Wicia, Hela Żelawska, powiedziała jej, że nie dożyje roku, bo kwiatek, zasadzony przez nią w dzień urodzin, zwiądł w niespełna miesiąc później. Śmiała się — ale Hela umarła.
— I gdyby ludzie umieli czytać to ciągle zmienne, tajemnicze pismo — myśli pani Walerya — kto wie, czy przyszłość nie byłaby im tak znana, jak przeszłość. Bo wkońcu, jedno jest przecie życie w całem stworzeniu i niepodobieństwo, aby między człowiekiem, a światem nie było żadnego związku.
Przypominała sobie zdarzenia z dawnych już lat. Niektóre nawet drobne i niegodne wspomnienia, utkwiły jej w pamięci. Próbowała Objaśnić je sobie wypadkami, które później zaszły w jej życiu — i wykład ten był zgodny z rzeczywistością.
Po chorobie zaczęła ją męczyć gorączka. Długie noce spędziła na pół na jawie, w jakiemś pół przytomnem majaczeniu. Sen, który sklejał jej powieki, nie usypiał w niej myśli, przeciwnie, była to jakby druga część wykładu, praktyczne udowodnienie