Strona:Jerzy Bandrowski - Osaczona i inne nowele.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

teoryi. Budziły się ze swej martwoty otaczające ją sprzęty, stłumionym głosem wołały do niej dawno minione chwile, a nawet noc czarna, rzucająca się natrętnie do okien złowrogiem wyciem wichru, zdawała się jej żyć i brać udział we wszystkiem, co ją obchodziło.
Dzień i noc mówiły do niej każdą chwilą, swym najmniejszym szelestem, najsubtelniejszym odcieniem światła. A ona stała się lękliwa, niespokojna, zawsze zamyślona nad tą mową, jak nad jakimś dwuznacznym tekstem niezrozumiałego rękopisu.
— I nie ulega najmniejszej wątpliwości, że przedmioty mają duszę — opowiadał Heli Wicio Źelawski. Co gorsza, są kolosalnie złośliwe. Ja n. p. nie mogę się skarżyć na łudzi. Ludzie nie byli dla mnie źli. Prześladował mnie „pech“, ale i to jest naturalne. „Pech“ jest indywiduum towarzyskiem i najchętniej przebywa wśród ludzi, którym się nie wiedzie. Jestto zrozumiałe — bo cóżby „pech“ miał do czynienia między tymi, którym się dobrze powodzi. Ja jednak najbardziej cierpię przez złośliwość przedmiotów martwych. Wierz mi, Helusiu, że jeśli ma się tylko dwie spinki do kołnierzyka, a jedna z nich podczas ubierania się upadnie, to jest już bezwarunkowo nie do znalezienia. Ja raz tak się tem zirytowałem, że kazałem stróżowi wszystkie meble powynosić i szukałem spinki przez kilka godzin na wyfroterowanej posadzce — nie znalazłem. Albo — lampa! Nie można sobie wyobrazić bardziej od niej rafino-