Strona:Jerzy Bandrowski - Niezwalczone sztandary.djvu/334

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zydentów, ludzi bogatych, znanych, zajmujących wysokie stanowiska, a wpływami swemi sięgających niemal Syberji zachodniej. W swej podróży na Wschód Niwiński już w Omsku stykał się z przedstawicielami tej grupy, z których, nawiasem mówiąc, prawie wszyscy byli z nią materjalnie związani.
Teraz miał się zetknąć z centralą organizacji.
Czego ci ludzie chcieli, do czego dążyli? Trudno byłoby powiedzieć, że ideały polskie dla nich zupełnie nie istniały, z drugiej strony jednak przeważało wśród nich zdanie, że triumfem sprawy polskiej będzie triumf ich ambicyj osobistych. Co się działo na Zachodzie Rosji, co się działo na całym świecie, to ich nie obchodziło. Wszyscy organizowali wojska — więc i oni pragnęli zorganizować własną „Armję Wyzwoleńczą” i w tym celu zaczęli starać się u Francuzów o odpowiednie legitymacje. A Francuzi dali im je. Wobec tego Charbińczycy postanowili „w stosownym czasie“ przystąpić do sporządzenia spisu ludności polskiej w Mandżurji, następnie „w odpowiedniej chwili“ rozpisać pobór rekruta, „w danym razie“ przeprowadzić go.
— Ci znów chcą organizować wojsko, jak gdyby byli w głębi Gobi i mieli sto lat przed sobą! — śmiał się Curuś.
Dla świętej zgody można im było pozostawić ich tytuły i „autonomję” w granicach Mandżurji, szło jednak o to, aby, zanim swój „spis ludności“ przeprowadzą, pozwolili ustanowić w Charbinie punkt werbunkowy i delegata Polskiego Komitetu Wojennego, zależało bowiem na tem, aby móc przez Charbin utrzymywać łączność z Władywo-