Strona:Jerzy Bandrowski - Niezwalczone sztandary.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z przed oczu, i z tem niebem, wszędzie błękitnem i głębokiem.
Podróżowało się łatwo — bez biletów. Wystarczyło napisać służbowe „trebowanie“ do komendanta czy naczelnika stacji „Wagony nr. 2302 i 3084 przyłączyć do pociągu nr. 4“. Nikt nie pytał w jaki sposób Niwiński do tych wagonów przyszedł — wystarczała pieczątka z literami P.K.W. Kontakt żywy i bezpośredni z poszczególnemi centrami utrzymywano łatwo zapomocą licznych telegramów. Niwiński miał urzędowe bloczki blankietów, na których pisał depeszę, opatrując ją napisem „wojennaja, sroczno“ i swą pieczątką. Po drodze na każdej większej stacji kolejowej czekały nieraz całe stosy depesz, czasem treści stanowczo za mało urzędowej, jak naprzykład „Poszukaj w wagonie mojej skóry na buty“ — ale to zdarzało się rzadko.
Te uciążliwe zresztą podróże miały jedną fatalną stronę: zabierały zbyt dużo czasu. Trudno ich było uniknąć. Ktoś musiał czuwać w Samarze przy Czeczku nad frontem, ten ktoś musiał się od czasu do czasu z kimś znieść, a pisać nie można było. Były wciąż różne sprawy w czeskiej komendzie korpuśnej w Czelabińsku, w Radzie Narodowej w Jekaterynburgu, w Polskim Komitecie Wojennym w Omsku.
Otóż w celu ujednostajnienia akcji, porozumienia się i scentralizowania prac w jednem dogodniejszem miejscu, zwołano zjazd Komitetu do Jekaterynburga.
— Komitet przeniesie się najprawdopodobniej do Jekaterynburga! — mówił Curuś — Czesi mówią, że otrzymali od Francuzów rozkaz „Tete na Za-