Strona:Jerzy Bandrowski - Niezwalczone sztandary.djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chód!“ Mówi się o marszu na Permę i wyciągnięciu frontu od Uralu do Archangielska.
— To mi się mniej uśmiecha! — kręcił Niwiński z niezadowoleniem głową — To kraj ponury i beznadziejny! Ja wolałbym na Wschód. Nie wiemy, co się tam dzieje.
Inauguracyjne posiedzenie zjazdu odbyło się w czeskiem ministerstwie wojny, w pałacu Koziełł-Poklewskich, w cudownej sali przyjęć z gwiaździstym błękitnym stropem i ciemnemi, poważnemi obiciami; Curuś, dla większej uroczystości ugarnirował salę „żandarmami“. Oprócz członków i delegatów P.K.W. obecny też był major, kilka delegacyj polskich a także i czeski „minister wojny“ ze swym adjutantem.
Obserwując zgromadzenie, Niwiński pomyślał naraz, jak szalenie właściwie zdolny jest naród polski. Młodzi ludzie, którzy jeszcze dwa miesiące temu zupełnie nie zdawali sobie sprawy z położenia, dziś znakomicie orjentowali się we wszystkich bardzo złożonych problemach wojskowych, ekonomicznych i politycznych, będących w związku z formacją dywizji. Ogromne obszary zostały przetrząśnięte, nadchodziły sprawozdania od emisarjuszów, jeżdżących po dalekich krajach, a płatnych z powodu szczupłości funduszów tak oszczędnie, że właściwie stać ich było tylko na suchy chleb. Ci oficerowie i podoficerowie tygodniami, miesiącami wałęsali się po odległych gubernjach, wyłuskwiając z nich poszczególnych a wartościowych ludzi — tu znakomitego specjalistę do karabinów maszynowych, tam artylerzystów i szoferów, tu znów kowali, kawalerzystów, techników itp. Żaden trud nie był