Strona:Jerzy Bandrowski - Niezwalczone sztandary.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ja się biję, kto nie jest ze mną, jest przeciw mnie. Dlatego ja dziś nie uznaję neutralnych... Są to Polacy, którzy nie są ze mną, gdy ja się biję! Popatrz się sam! Neutralność tutejszego proboszcza to lojalność wobec bolszewików. — Litwin — zdrajca! Nie, ja nie mogę o tem spokojnie mówić. I poco się mam przed spaniem irytować? Wolę iść do Czechów i słuchać ich opowiadań... Byczo opowiadają... Ci ludzie skrupułów nie mają. Jak chcą co zrobić, nie oglądają się na nic!...
Chorąży wstał, zacisnął na brzuchu pas oficerski (cudny to był pas, unikat, ze szmaragdowozielonego jedwabiu), ozięble pożegnał Niwińskiego i odszedł.
A potem znów z jakiegoś kąta wysunął się Dworski i zaczął pokornie nudzić, opowiadając o jakichś czekających organizacjach, o zakonspirowanych, oddanych sprawie żołnierzach, gotowych na pierwsze skinienie, a nie wiedzących co robić...
— Oni mówią, że wojsko polskie być musi. Mówią, że nie mogą tu tracić czasu napróżno... Że się przekradną przez bolszewicki front i pójdą szukać wojsk polskich na Murman, nad Don, na Kaukaz...
Oddziały polskie udało się Niemcom rozbroić, ale ducha ani wiary żołnierza poskiego to nie złamało. Żołnierz wierzył w siebie i w konieczność swego istnienia. Gdyby się znalazł prawdziwy, twórczy wódz, mógł był stworzyć armję groźną, niezłomną duchem a urzeczywistniającą Wielką Ideę. Taki wódz mógł wówczas zadecydować o losach Rosji a przez to Europy. Gdyby się