Strona:Jerzy Bandrowski - Na polskiej fali.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzeniem świata, ale nie pojedziesz, bo w nocy przyjdzie sztorm. Norda. Ja ci mówię.
— Skąd pan wie?
— Spytaj komina, jeśli nie wierzysz.
Mimowoli spojrzałem na komin i po dymie poznałem, że wiatr idzie od „nordy“.
— Boże! A tam będzie tyle szprotów! — jęknąłem.
Uśmiechnął się jadowicie.
— Będzie? A może nie będzie. Przyjdź do mnie jutro po południu, to ci coś pokażę. A teraz — bioj do dom! (Biegaj do domu).
Nie trzeba mi było tego dwa razy powtarzać.