Strona:Jerzy Bandrowski - Na polskiej fali.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A gdzież są wasze mańce? Po czem poznacie?
— Patrz! Nie widzisz go?
Na morzu tańczy przed nami mały proporczyk — właściwie szmatka nieokreślonego koloru.
— To nasza „preka“ czyli „landmark“! — tłumaczył Józk, — To nasza pierwsza linka a tam dalej druga.
Zabraliśmy się natychmiast do pracy. Anton, który był bardzo silny, stanął na przodzie batu, w jednej chwili wyciągnął prekę, za nią czteroramienną dragę i kotew, lejper, komołę i obciążoną śledzikami mancę czyli sieć. Odbierał od niego i składał na płytkie niecki brat. Mieliśmy wprawdzie mance przepleść, ale ze względu na nadciągającą burzę, zaniechaliśmy tego. Wyciągnąwszy jedną linkę, podjechaliśmy do drugiej i już byliśmy z nią prawie gotowi gdy w tem — bat zaczął tańczyć.
— Sztela sztrom[1] — wykrzyknął Józk, — Żywo!
Czemprędzej wciągnęliśmy mańce na pokład i chyżo wiosłując, zaczęliśmy zmykać ku lądowi.
Widok był dziwny.
W powietrzu zupełny spokój, cisza, mgiełka nieruchoma — a morze wzburzone i burzące się coraz więcej. Z początku fale podchwytywały nas tylko, po pewnym czasie tańczyliśmy już wraz z całem morzem, które miotało nami jakby dla zabawy.
— Nie boisz się? — krzyknął do mnie Józk.
Uśmiechnąłem się. Czego się bać? Płyniemy! Może być, że za chwilę łódź się przewróci, bo trudno utrzymać się w równowadze na skłóconych falach. Ale to będzie za chwilę — zaś teraz płyniemy i póki nas fale nie przewrócą, będziemy płynąć! Czegóż się bać?

Morza przybywało, fale rosły, za to jednak prąd, stając się coraz wyraźniej północnym, niósł nas ku lądowi. Każdej chwili potężny bałwan mógł nas przewrócić, każdej chwili mogliśmy utonąć, kilka razy fala przeskakiwała przez burtę, zmoczyła nas, łódź niebezpiecznie się przechylała. Były chwile, w których całą wagą ciała kładłem się na elmącie czyli rękojeści steru. Byłem mokry do ko-

  1. Z „plattu“ — „stiller Strom“ — ten właśnie „cichy prąd“ powstały skutkiem pchnięcia mas wód przez burzę i poprzedzający ją. Nadchodzi nagle i niespodziewanie, chwyta znienacka — stąd nazwa.