Strona:Jerzy Bandrowski - Czerwona rakieta.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Rozdział VI.
PIERWSZE KROKI.

W parę dni później Niwiński siedział w kawiarni Udziałowej wśród swych znajomych nieznajomych i triumfował.
Ofensywa rewolucyjnych wojsk rosyjskich rozpoczęła się na dobre. Odznaczyli się też Czesi, którzy na swym odcinku pod Zborowem wzięli przeszło trzy tysiące pięćset jeńców i piętnaście dział.
— Ale i owszem, niech robią ofensywę — śmiał się ironicznie któryś ze znajomych nieznajomych. — Gdyby siedzieli cicho, Niemcy daliby im spokój, a tak to za dziesięć dni będą w Kijowie.
— Chwała Bogu! — dodał drugi.
Ryszan dumny i szczęśliwy, opowiadał szczegóły bitwy pod Zborowem. Przyjechali już pierwsi ranni z frontu, przywieźli wiadomości. Znajomi nieznajomi obsiedli stolik Niwińskiego i Ryszana.
— A jak pan sądzi, ofensywa może się dalej rozwijać? — pytał jeden.
— Według tego, co słyszałem od kolegów — tak. Linji obronnej tak jakby nie było. Austrjacy są strasznie osłabieni — najlepszym dowodem, że zostawili na placu 30.05 ct. moździeż, sprzęt bardzo