Strona:Jerzy Bandrowski - Czerwona rakieta.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

uciśnienia, z więzień ponurych, stepów żałosnych, z wielkich rzek, zawodzących żałobnemi pieśniami „burłaków,” wystrzelił duch, jasna kolumna ognia, w pożarach i łunach gorejąca Wolność! Z najtajniejszego łona ziemi rosyjskiej w czarne niebo łukiem strzelistym trysnęła rakieta czerwona i rozsypała się w deszcz gwiazd szkarłatnych, rozpoczynających nowy taniec w chmurach.
A tego dnia ja zrobiłem „kawał” Niemcom i zato dostałem krzyż.
Zawstydził się.
— Nie mówię tego, aby się chwalić! — tłumaczył.
— Ale chwal się, chwal!
— No, wysadziłem w powietrze „horn” niemiecki i zająłem niemieckie okopy. Powiadam ci, jakby mnie kto miodem po sercu posmarował, kiedy ziemia pod nogami Niemców zadrżała. I wówczas stało mi się też jasnem, że jeśli tego trzeba będzie, potrafimy całą Austrję wysadzić w powietrze, z korzeniem wyrwać z ziemi, wykarczować, ponieważ Austrja jest potworem moralnym, a świat właśnie przejrzał i na panowanie Minotaura nie pozwoli. Czerwona rakieta, to znak budzący śpiących z uśpienia. Nim minie noc — wszędzie na horyzoncie świata roziskrzą się czerwone rakiety i w chmurach czarnych stanie cały las czerwonych świateł. Oto widzisz, czem byliśmy my, garstka szaleńców, jak mi się czasem zdawało. Jak Łotysze, nie mając nic, szliśmy się bić o swoje, ale to nasze jest prawem wszystkich, prawem całego świata, który pojąć i zrozumieć nie chciał, że my — jak inni — musimy żyć. Dziś każdy pojąć to musi — życie samo przyznało nam słuszność — a tedy my, czołgający się na zwiadach przed okopami niemiec-