Strona:Jerzy Bandrowski - Czerwona rakieta.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wet z dział bito. Do kogo? Jedni bolszewicy chyba wiedzieli.
Odezwy głównodowodzącego bolszewickiego pułkownika Murawiewa, nie przyczyniały się też do uspokojenia ludności. Pułkownik otwarcie oświadczał, iż wobec krwiożerczości, jaką okazała burżuazja, przy najlepszych chęciach nie jest w stanie powstrzymać wojska od „słusznych ekscesów“, i nie starał się o to. Władze bolszewickie wystawiały straże tylko przed swemi instytucjami, o bezpieczeństwo miasta nie dbały zupełnie. Od bandytów, wierzących niezłomnie, iż teraz nadszedł czas ich panowania, mieszkańcy mieli się bronić strażami, wystawianemi przez komitety domowe, ale bezbronnemi. Z trudem broniono się napadom nocnym. Dzienniki zwolna konfiskowano i zamykano jeden po drugim. Drożyzna wzrastała szalenie, chleba prawie zupełnie nie było. Banki zamknięto.
Nagle wszystkich mieszkańców „Pragi“ wyrzucono na bruk. O jedynastej godzinie przed południem przyszedł rozkaz, aby do godz. siódmej wieczorem hotel był zupełnie opróżniony. Niwiński, wytłumaczywszy to żonie, poleciwszy jej spakować rzeczy, poleciał na miasto, i jęcząc, napół płacząc z irytacji i niepokoju, biegał od domu do domu, prosząc o pomoc. Miał już resztki pieniędzy i to w „karbowańcach“, których władze bolszewickie nie uznały.
Znalazł wreszcie coś — na dwa trzy dni — mieszkanie kątem w suterenie, u pewnej poczciwej Polki, staruszki, która całe swoje życie poświęciła tajnemu nauczaniu dzieci polskich. Ale żona jego wierzyć nie chciała, że podobna klęska jest możliwa, więc gdy wrócił wreszcie do domu, zastał rzeczy niespa-