Strona:Jerzy Bandrowski - Czerwona rakieta.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

człowiekowi i oboje, choć zresztą obcy sobie, we wspólnym rytmie swych serć i w splocie swych cial znaleźli ulgę, i zapomnienie. Gdzieindziej żona, w tajemnicy zdradzająca niekochanego męża, w swej trwodze nie znajdując przy nim uspokojenia, zbuntowała się i jawnie pobiegła do kochanka. Tam znów skromna panienka zapomniała o wstydzie i — opinji — i wpuściwszy do swego pokoju chłopca, obsypała go pieszczotami dojrzałej i doświadczonej w miłości kobiety. Gdzieindziej ktoś się upił, ktoś się modli, ktoś śpi, ktoś zastrzykuje sobie morfinę, a z pewnością są i tacy, którzy potrafili dobrze zasłonić okna, a mając bogato zaopatrzone piwnice i śpiżarnie, jedzą, piją, palą, grają w karty i opowiadają sobie anegdoty.
Odezwała się trąbka pędzącej cwałem straży ogniowej. Od czasu do czasu pustą ulicą przelatywał samochód z oficerami lub żołnierzami, ze zdziwieniem pokazując sobie kupę gruzów na rogu Włodzimierskiej.
To znów szedł Niwiński do przedpokoju, który, jako najbezpieczniejszy niby kąt, obsiedli dokoła znudzeni i zdenerwowani ludzie. Patrząc na nich, na ich zbolałe, znudzone i cierpiące twarze, miało się wrażenie, że się siedzi w poczekalni dentysty.
Z nudów rozmawiano czasem o Rosji i rewolucji rosyjskiej. Z nudów, bo Rosja w tem stadjum, jako temat, nikogo nie interesowała, a rewolucja rosyjska przybrała takie formy, iż jedynie zajmująca o niej rozmowa mogła być prowadzona tylko z punktu widzenia bezpieczeństwa osobistego — zaś tych tematów nikt nie chciał poruszać.