Strona:Jerzy Bandrowski - Czerwona rakieta.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niwiński skończył, podniósł głowę i wpatrzywszy się w czarne okno, po którem ściekały krople dżdżu, zadumał się głęboko.
Przyszły mu na myśl młode lata, kiedy z pieśnią na ustach w demonstracjach stawał w pierwszym szeregu pod czerwonym sztandarem. Pojmował to uczciwie, poprostu, czysto, bez kłamstw. Widział świat, podobny do wielkiego, zielonego ogrodu, słoneczny, jasny i uśmiechnięty — niby jeden wielki raj pracujących, gdzie nie potrzeba kłamać...
— W ciągu ośmiu miesięcy Rząd Tymczasowy oszukiwał naród...
Nie, Rząd Tymczasowy nie oszukiwał narodu, a tylko przedstawiciele masy pracującej paraliżowali go i nie dopuszczali do pracy, całej władzy pragnąc dla siebie...
— Żołnierze i robotnicy zrzucili carat...
Nieprawda! Szlachta, inteligencja i burżuazja zrzuciła carat, do czego nigdy odwagi nie mieli robotnicy, a już zwłaszcza żołnierze...
— Jednak po dawnemu na froncie przelewa się krew dla sławy grabieżców-kapitalistów...
Nieprawda! Rosja bije się o wolność swoją i zwycięstwo prawdy...
— Kapitaliści rujnują przemysł...
Strajki rujnują przemysł!
— w zrasta drożyzna.
Skutek to właśnie strajków i coraz mniejszej produkcji.
— bezrobocie
Strajki!
— głód —