Strona:Jerzy Bandrowski - Czerwona rakieta.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ja — dusza — zmęczyłam się mnóstwem spojrzeń, które wysłałam na święta gwiazd, a które z powodu niezmiernego ich oddalenia, już nie wrócą do mnie na tej ziemi...
Niwiński zamknął książkę i z tem cichem westchnieniem legł na swem łóżku polowem na balkonie.