Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Bandrowski - Bajki ucieszne.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jedwabiu pełnionego gazem i w motory swoje,
Szybował po przestworzu na świat patrząc zgóry.
Witały go radośnie miasta zdobne w krasne
Sztandary, place, rynki, były tłumom ciasne,
Wieńcami ozdobione wieże, kędy grały
Orkiestry miejskie witalne hejnały;
Świat, zda się, cały kwitnie radością i szałem,
Zwycięstwem wiedzy odurzon wspaniałem.
Oto tryjumfu nadeszła pora!
Zaroiły się parowcami jeziora,
Pomknęły przez gościńce z rykiem samochody,
I kto żywy, stary, młody,
Zajęcie swoje rzuca i bieży bez zwłoki
Lot „Dirigeabl’a“ podziwiać wysoki.
A ten, który nim wzleciał, patrząc nie bez dumy
Na witające go radośnie tłumy,
Na gór grzbiety pod sobą pokornie poddane,
Turnie wichrem stargane,
Na rzeki niby wstęgi, na miasta i sioła,
W zachwyceniu zawoła:
— Proch ziemski — człowiek — a niezwyciężony!
W powietrze wzniósł już swe trony
I króluje bezspornie nawet wśród przestworza! —
Podległy mu lądy, morza,
Z wichrów drwi, z burz się śmieje i północne lody
Przełamał! Już żywioły nie sprawią mu szkody:

34