Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Bandrowski - Bajki ucieszne.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A co mu wydarł — nie chce wydać wcale.
Daremne dobrego żale
I próżno pomocy wzywa;
Choć sprawa jego uczciwa,
Każdy mówi: — Żal mi bracie,
Łotrowi rady nie dacie.
Idźcież dalej w swoją drogę,
Ja wam dopomódz nie mogę! —
Nie zawsze siła górą. W rzecz wdały się sądy
I oto naraz złego skończyły się rządy.
Lecz gdy dział swój otrzymał gospodarz uczciwy
Z gratulacjami śpieszy doń zaraz, kto żywy!
Cieszą się, że zgnębiono łotra, postrach wioski,
W przebiegu całej sprawy widzą palec boski,
— Było pewnem, że wygrasz! — Tak wszyscy wołają,
Tu gospodarz zdziwiony,
Widząc się otoczonym taką liczną zgrają
Życzliwych — Nie wiedziałem — rzecze do swej żony,
Że ci wszyscy sąsiedzi tak trzymają z nami.
Czyż, gdy najgorzej było, nie byliśmy sami?
Że łotrem mój przeciwnik — nieznanem nikomu?
Lecz gdym was zwał na pomoc — nie było was w domu!
Jako-żem sprawę wygrał, nie żywię urazy,
A czemużeście twardzi wpierw byli jak głazy?
Tu sąsiedzi zmięszani pochylili głowy.

20