Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Bandrowski - Bajki ucieszne.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co z niego będzie? Biskup, jenerał, uczony?
Zwykł był wieczorem mawiać ojczulek do żony.
— Nie wiadomo; to pewne, obiecuje dużo,
I jeśli naszych planów złe losy nie zburzą,
Jestem pewną, że Bogu wyrośnie na chwałę.
Posłano go do szkoły — porteczki już całe
Miewał; a choć się pracy imał niezbyt chętnie,
To, że przynajmniej słuchać umiał dość pojętnie
I opowiadał żywo, a sprytnie i śmiało,
Z najcięższych tarapatów wychodził z pochwałą.
Profesorowie wprawdzie trochę się nań chmurzą —
— Próżniak — mówią— lecz zdolny, obiecuje dużo!
I tak, szczęśliwie zdawszy liczne egzamina,
Chłoptaś prawnicze studja gorliwie zaczyna;
Czasu wiele nie było, bo wieczorki, bale
Zajmowały go nadto, tak, że prawie wcale
Książek nawet nie tykał; że jednak był znany,
W świecie bardzo obyty, nadto wygadany,
Przeto łatwo szedł naprzód; przyjaciele mili
Tu i owdzie się za nim wstawili, prosili;
(Wszak przyjaciele swoim też chętnie usłużą).
Młodzieniec był tak zdolny, obiecywał dużo
Po ukończonych studjach, człowiek już skończony,
Zaczął szukać karjery, pieniędzy i żony.
Nic nie robił, zaś wszystko, zaczynał, więc z tego,
Każdy się dopatrywał w nim wprost niezwykłego

13