Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Bandrowski - Bajki ucieszne.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Za to, że krzyczał głośno, nie chcąc się dać złemu.

Stąd: morał Cześć społeczną mając wciąż na względzie
Nie wołaj, że bandyta, choć łotr na pierś siędzie.
Chce cię okraść? — Nie wzbraniaj, w pokorę się odziej!
By go łotrem nie zwano, mów, że-ś sam jest złodziej.



BAJECZKA CODZIENNA.

Był sobie pewien chłoptaś. Bardzo go lubiano.
Sława jego zdolności wszystkim była znaną.
I choć chłopak był mały, za ósmy cud świata
Okrzyczały go: ciocia, babcia, mama, tata.
Wprawdzie rzeczy niezwykłych dopatrzeć się zgoła
Obcy nie mógł, lecz obcy czyż zrozumieć zdoła?
Czyż może odkryć te zdolności tajne,
Co z chłopczyka robiły dziecię nadzwyczajne?
Obcy widział, że malec darł buty, majteczki,
Mamusię okłamywał, i śmiał się z cioteczki,
Uwielbiała go jednak powszechnie rodzinka
Po nad wszystkich stawiając wyżej Benjaminka.
Owszem: chłopak był miły, obrotny i żwawy,
Skłonny tak do swawoli, jak i do zabawy,
Nie unikał też książek i czytał dość wiele,
Nad Robinsonem całe spędzając niedziele.

12