Strona:Jerzy Żuławski - Ijola.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tęsknoty drżą moje ramiona i jak obłędnie pragną usta moje? Całe życie moje jest już tylko tem jednem straszliwem pragnieniem... Chcę twoich ust!

MARUNA.

Dlaczego ty mi to mówisz — dzisiaj? dlaczego?

ARNO, uderzony jej głosem pełnym bolesnego wyrzutu, cofa się w zdumieniu.
MARUNA po chwili.

A tak, — i ja twoich ust pragnęłam! Marłam z tęsknoty za niemi, pieściłam je w myśli, tuliłam się do nich — ja, któram jeszcze nikomu duszy swej w pocałunku nie dała!... Widzisz, całowano me wargi, ale mimo to ty mogłeś być pierwszym, którego jabym była całowała! — A tak! — oddawałam się w myślach cała twoim ustom, nie wiedząc nawet, że są żywe! — Bom ja to przecież za sen wszystko miała! — Och! — jeśli to nanaprawdę była igraszka szatana, to mnie on uwiódł! mnie! — nie ciebie!

ARNO.

Ijola! Ijola!

MARUNA.

Nie! nie! — nie nazywaj mnie tak, bo to imię przypomina mi ten złoty sen, to jedyne szczęście