Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się nam, że nigdy do nich nie przywykniemy. Jak zwykle przy zawieraniu nowej znajomości — bądź z meblami, bądź z ludźmi (nieraz oba te rodzaje przedmiotów różnią się bardzo mało) — wszystko przedstawia się nam w jaknajgorszem świetle. Kanciaste ozdoby i błyszczące, włosiane obicie dają nam nader niekorzystne wyobrażenie o wygodzie foteli. Lustro jest zakopcone. Firanki dopraszają się prania. Dywan jest wytarty. Stół ma taką minę, jakby lada chwila miał ochotę się wywrócić. Kominek przedstawia się bardzo smutnie, tapety są odpychające. Sufit upiększają desenie, jakby od rozlanej kawy, a sztukaterje — o tych lepiej już nie wspominać.
Przypuszczam, że musi istnieć jakaś specjalna, tajemna metoda przyozdabiania „pokojów do wynajęcia“. We wszystkich mieszkaniach tego rodzaju w całem królestwie widzi się rzeczy bliźniaczo do siebie podobne, a nie spotyka się ich nigdzie indziej. Są tam zawsze dwa, czy też dwie... jakby to nazwać — siedzą one po obu stronach grzemsu nad kominkiem, a obwieszone są długiemi, trójkątnemi szkiełkami, doprowadzającemi was do pasji nieustannem brząkaniem. W tańszych pokojach do tych przedmiotów sztuki dołączają jeszcze dwa kawałki porcelany, przedstawiające coś w rodzaju krowy, siedzącej na tylnych nogach, czy też model świątyni Djany w Efezie, czy też psa — wogóle wszystko, co kto chce. W którymś z kątów pokoju natkniecie się nieodmiennie na przedmiot z niesłychanie zgryźliwą miną. Zpoczątku zdaje się