Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wy smok cnotliwości! Niechaj Bóg zachowa nas biednych, niegodnych grzeszników od małżeństwa z bohaterką powieści. To tylko dusza, serce, rozum. Niema w niej nic ludzkiego, za co możnaby się zaczepić. Piękność jej straszliwie nieopisana, poprostu przeraża! Skąd się ona zjawia, dokąd zdąża, dlaczego nie spotykamy nigdy nikogo, ktoby był do niej podobny? Znam sporo kobiet i zawsze szukam wśród nich jej prototypu, a jednak dotychczas znaleźć go nie zdołałem. Wszystkie kobiety, które znam, są miłe, ładne, rozsądne. Nie będę wam mówił, szanowne panie, o szacunku i zachwycie, jakich wobec was doznaje. Pierwsze zarumieniłybyście i powstrzymały wylew mej szczerości. Jednak, drogie lady, nawet z mojego punktu widzenia, dalekie jesteście od dam, o których czytujemy w powieściach. Mogę podziwiać waszą piękność i nie dostać obłąkania. Przyznaję, że jesteście zdumiewająco rozumne i dowcipne; wiadomości wasze są rozległe i różnorodne; wykształcenie — poprostu Bostou’skie. A mimo to wszystko — nie wiem, doprawdy, jakby to powiedzieć — nie olśniewacie niesłychanym blaskiem bohaterki romansu. Nie sprawiacie na mnie (i jakże jestem wam za to wdzięczny!) wrażenia jedynych kobiet na świecie. Miewacie nawet niekiedy nienajlepsze usposobienia. Zdaje mi się, naprzykład, że lubicie stroje. Nie jestem nawet całkiem pewien, czy nie dodajecie czasem „własnych włosów“ (wiecie, co chcę przez to powiedzieć) do fryzur na swoich główkach. W usposobieniu waszem bywa