Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zato od tej chwili zaczęli znów czas odzyskiwać. Przedewszystkiem trasa szła w górę i zdołali siłą i nawykiem do wysiłku nadrobić to, co stracili Czwartacy, którzy jako szkolarze, słabli przy wciąganiu wózka przez wertepy i wądoły. Po drugie — najbliższa przeszkoda okazała się dla nich zbawienna. Było nią ratownictwo. Gdy dobiegli, „Czwórka” kończyła już fikcyjny opatrunek, na co wydłużyły się przewidywaniem porażki twarze „Ósmaków“, lecz wnet miały się rozświetlić uśmiechem, bo sędzia biegowy (młodszy felczer z pułku, wiceprezes kręgu staroharców) zachował się roztropnie i sprawiedliwie, choć ryzykownie, jak rzadko: spostrzegłszy opatrunek na Michale, sprawdził jego założenie i — ścisnąwszy Michałowi dłoń — rzekł do zastępu: „No, to wy już po przeszkodzie z ratownictwa, ten opatrunek zdał za Was egzamin”.
Zdzisiek pokraśniał z dumy, bo jego to było dzieło, a zastęp jedno zrozumiał: że dzięki niespodzianej, a głęboko sprawiedlwej decyzji sędziego mają teraz szanse wyrównane z „Czwartakami”.
Chwilę trwało, a byli już przy swej stacji telefonicznej. Dalszy rozkaz brzmiał: „Drogą przez las, wzdłuż drogi szkic”.
To był przemarsz odpoczynkowy, wózek toczył się wolno. Linja telefonu też już wcześniej była prze-