niona nagle dźwignia srogie zrobiła spustoszenie wśród szczęk, napiętych mięśni, nieosłoniętych kolan tamtejszych pracowników. Nie zważając, ześlizgnęli się szybko nadół, gdzie jednak przeszło 20 minut zużyli na prostowanie scentrowanego koła i opatrunek rany Michała, która, powierzchowna wprawdzie, nie pozwoliła mu jednak na dalszy intensywny udział w biegu.
W tym czasie Czwartacy już byli przed nimi w drodze, ponad głowami zaś obu partji, wysoko ćwierkały linje przewodu telefonicznego. W czasie bowiem mozolnych prac pionierskich telefoniści odebrali rozkaz przejścia poprzez urwiska kotliny wdół i na przeciwległe zbocze, gdzie znów się połączyli z nadawcą dla otrzymania dalszych rozkazów.
Właśnie tam się irytował Roman z „Ósemki”, krzycząc coś niezrozumiale, bo zastęp na jego znaki nie odpowiadał, a już sygnalista rywalów kończył przekazywanie znakami semaforów depeszy do swoich o dalszym przebiegu trasy.
I tu zaszła nowa zwłoka, bo okazało się, że trudno ze znajomością sygnalizcji w „Ósemce. Trzeba aż było, by się Romek biegiem puścił do nich z tekstem depeszy, co i czasu dużo zajęło i nie było całkowicie „fair”.
Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/58
Ta strona została przepisana.