Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

oczyma swego chłopięctwa, niż się komu zdaje. I więcej ich raniło to nieudawanie się walki o lepszą przyszłość, niżby ich kto podejrzewał. Dlatego nie dziw, że westchnieniem, które się znowu jednemu z nich wyrwało po pełnem treści milczeniu i paru przerzutach krótkich, wiele mówiących zdań — było:
— A gdyby tak mogło powstać coś takiego… jakby to wyrazić?: partia uczciwych robotników! Ogólnopolska, dla wszystkich uczciwych. Żeby wywalczyła sprawiedliwość…
I z tem zostali. Z tem marzeniem o „partii uczciwych robotników“.
Gdy zamyślonym jeszcze krokiem wracali znów do miasta, byli już całkiem inni, niż przed dwiema godzinami. Nie poznał tego Druh Nauczyciel, który ich i w tamtą stronę idących widział i nie dziw, bo trudno taką rzecz rozpoznać; to też wołał do Romana jak do dawnego: — Romciu! no, kto pierwszy do tamtego płotu!!! — i zdziwił się ogromnie, gdy mu nie tylko nic nie odpowiedzieli, ale nawet się nie ukłonili (był to zaś ich dawny Druh, tylko że od jesieni wcale na zbiórki przestali przychodzić, że to do dawnego powszechniaka „nie opłata“). Oburzył się, ale i im trudno się dziwić — boć przecież ich dotknął obraźliwie: gdzie im ta w głowie wyścigi do płotu? inni już byli… Inną barwę dostał świat.