Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

trzem niósł się łomot trybów, tłoków, dźwigów. W obliczu tętniącego warsztatu pracy doprawdy nie na ironię się zbierało w duszy, lecz na jakiś wysoki patos. Może na gniew, a może na entuzjazm, twórczość i walkę.
Młodzi są Wacek, Zdzisek, Roman. Młodzi, bo nie gniewem, nienawiścią, desperacją wybuchły w nich złoża zdawna zgromadzonego materjału, na który teraz oto iskra jasnowidzenia padła, lecz zapaliły się jasnym płomieniem entuzjazmu szukającego drogi do twórczości.
Gdybyż tak dało się podnieść to wszystko, przerobić, ludziom wytłumaczyć, co i jak trzeba. Przecież wszystko może jeszcze być dobrze. Mignęły im w wyobraźni czy to własne, czy z jakichś — filmów zaczerpnięte obrazy przyszłości, która by być mogła.
— Wyzwolenie świata pracy — wymknęło się któremuś.
Spojrzeli na siebie — i uśmiechnęli się. Do tego słowa i — z tego słowa. Bo wyświechtane ono było w Pawłowie i nieraz już tylko uśmiechać się z niego wypadało. Dawne czasy pierwszego w Polsce „polskiego“ strajku, wygranego ongi bohatersko przez pawłowską hutę szkła, minęły dawno, to zaś co teraz było, nie było — wyzwalaniem się świata pracy.
To sobie też wspomnieli, bo więcej oni widzieli