Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ziomie, że chłopcy muszą się wysilić, aby do niego dostać — wtedy są bardzo emocjonujące. Oni napewno to wysuną. Ja myślę, że dzięki wysokiemu dotychczas poziomowi harców, ciągłemu wyłażeniu w pole i pod Jedyną Sosnę osiągnąłem, że…
…skończę za was: że chłopcy nie są zblazowani, jest w nich prostota, radość życia i pewność siebie, płynące nie z udawania, lecz z własnej mocy i jakgdyby z mocy lasu. To się widzi, tem się odznaczają od innych.
— Oj, to, to — wtrącił znów do rozmowy majster uwieszony u sufitu — najgorsze to są pierońskie mamin-synki, takie pewne, bo w sztywnym kołnierzu, albo, że z panną umią sprytnie gadać, ale zrobić coś, to taki nie zrobi nic, rękę podniesiesz, to już ucieka, a w gębie to strasznie mocny!
— Ehe, mruknął Wacek — pamiętasz, Zyga, tego, co tak nosa zadzierał na zawodach? Ale przestał zadzierać…
— No, to tężyzna fizyczna — powrócił do rozmowy Stach — a dalej?
— Zimą udział w Komitecie Zimowej Pomocy Bezrobotnym. To będzie egzamin naszej gotowości…
— Byle nie zamieniło się w cukierkową filantropję..
— E, nie! Bo jednocześnie zrobimy „otwieranie oczu“…
— Co to?