Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jakie dranie, co, pan Zaworowicz, może powiesz? — głos Witkowego ojca drży oburzeniem i gniewem.
— To wy porządnych ludzi szpiegujecie, w szpicli się bawicie? i to mają być uczniowie! Porozmawiać muszę z twoim ojcem. Do czego to podobne!
Jak dziwnie głos tego człowieka podnieca Konrada.
— A co pan myśli? może nie jest draniem ten tam — i macha palcem w stronę płotu — co, może nie okrada nas wszystkich?!
— Ach, wy, smarkacze, marsz mi stąd! Żeby mi tu wasza noga więcej nie pozostała, wy, szpicle.
Chłopcy odchodzą, dygocąc ze wzburzenia.
— Tak — po chwili na ulicy mówi Hubert — jutro całe miasto będzie mówić, że Konrad z jakimiś szczeniakami szpiegował i posądzał „porządnego pana Zaworowicza.”
— Jeszcze te dranie dowiedzą się i usuną ślady swego świństwa.
— Co robić, co robić? — szepcze trwożliwie Konrad.
— Pokażcie no te notatki z rozmowny tamtych.
Przeglądają je w kącie ulicy pod latarnią, wyłapują z tej bazgraniny myśli, Tarzan tłumaczy im niektóre wyrazy. No trudno — trzeba od tej chwili